Matko! Zaciśnij zęby! czyli joga bez maty

      To będzie o dzieciach.  Bunt dwulatka - poparzenie - zapalenie ucha. Ten tydzień wyssał mnie z energii zupełnie. Najpierw najmłodszy poparzył się herbatą. Codzienna zmiana opatrunków w centrum pediatrii w Sosnowcu, czekanie w kolejkach - daje w kość. I kiedy zbliżał się upragniony piątek i wyczekiwany wieczór pod hasłem "wychodne dla rodziców", o 18.00 starszy zakomunikował, że boli go ucho - "jakby ktoś toczył w nim kamień". O Matko! Gdyby nie to, że dwa dni wcześniej uderzył się karuzelą w głowę może byśmy to zbagatelizowali. A tak - decyzja - jedziemy drugi raz w ciągu tego dnia do wspomnianego szpitala w Sosnowcu. A tam - niespodzianka - dyżur laryngologiczny pełni szpital w Chorzowie. Kto wie jak dojechać z Klimontowa do Chorzowa wie, że to masakra! Mam dość, Łukasz trzyma się dzielnie i nie wiem skąd w nim takie pokłady energii. Razem dajemy radę. W Chorzowie spędzamy 2,5 godziny. Diagnoza - zapalenie ucha.  No tak, w sumie nic takiego, ale o koncercie Urbaniaka możemy zapomnieć. Nawet na bisy nie zdążymy:( Wracamy do domu i padamy na twarz.

Joga kontra dzieci

    Gdzie w tym wszystkim joga? To są te dni kiedy niezbędna jest praktyka bez maty. Trzeba otworzyć trzecie oko. Kiedy czujesz, że tracisz cierpliwość, myśl o oddechu i o tym, że  bunt na nic się zda. Żadnych pochopnych ruchów. Trzeba zaakceptować rzeczywistość taką jaka jest. W takich sytuacjach wydaje się, że tracisz kontrolę nad światem. Może, ale tylko na chwilę.
Łatwo praktykować, kiedy warunki są idealne, ale cenniejsza praktyka jest chyba  ta, kiedy świat wali się na głowę a Ty wychodzisz z opresji z twarzą. Choć marze czasami o.....świętym spokoju i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Komentarze

Popularne posty