Jajka prosto od kury - czyli mała hodowla kur
W drodze do samowystarczalności - w naszym ogrodzie przyszła pora na kury ( i nie chodzi tu o znany zespół muzyczny założony przez Ryszarda "Tymona" Tymańskiego). Chodzi bardziej o Gallus gallus domesticus - ptaka hodowlanego z rodziny kurowatych.
Do tego tematu zabieraliśmy się trochę, dojrzewaliśmy emocjonalnie do bycia posiadaczami tychże ptaków. Mozolne poszukiwania swojskich jajek po całej miejscowości, albo przywożenie ich spod cieszyński wiosek trochę nas męczyło. Tym bardziej, że terenu wokół domu sporo i aż żal go nie wykorzystać. A najbardziej przekonywało nas to, że kura zbyt wymagająca nie jest. Je prosto, warunki mieszkaniowe proste, ale oczywiście nie byle jakie.
Po za tym dziecięcia wychowujące się z takimi towarzyszami będą miały wspomnienia na całe życie.
Więc decyzja zapadła. Powstał kurnik, który w początkowym okresie przypominał bardziej saunę, a nasz miejscowy "pijaczek" stwierdził, że chętnie tam zamieszka. No jasne, szybko wyprowadziłam go z błędu.
Rodzice kupili kurki, najpierw 5 potem kolejne 4. I się zaczęło. Najpierw nieśmiało po kilka jajeczek malutkich. Potem ptaszki zaczęły się rozkręcać i teraz jak na okres jesienno-zimowy mamy codziennie 4. Jest dobrze, bo tatuś zamontował im lampkę solarną i mają najbardziej ekologiczne oświetlenie we wsi. Dzięki temu trochę je oszukujemy z tym słońcem i kurki nie przestają znosić jajeczek.
Dzieci totalnie szczęśliwe, latem biegają po jajka, zanoszą jedzenie. Szał również dla kolegów i gości (szczególnie tych miastowych:) A i jeszcze jedno. Ogłaszam wszem i wobec, że aby kury znosiły jajka nie muszą mieć koguta!
Korzyści z kur w naszym ogrodzie są jeszcze inne oprócz tych: żywieniowych, społecznych i wychowawczych. Wiosną będziemy mieć cudowny, naturalny nawóz do naszych warzywek i kwiatuszków w ogrodzie.
Łaaaaa, rozmarzyłam się, ale pewnie wiele osób pomyśli po tym poście, że zwariowałam....
Trudno :)
Znalazłam też link do artykułu, w którym za kurami i swojskimi warzywami podążają mieszkańcy "pępka świata" czyli Nowego Jorku Wysokie Obcasy - Warzywniak na dachu
Do tego tematu zabieraliśmy się trochę, dojrzewaliśmy emocjonalnie do bycia posiadaczami tychże ptaków. Mozolne poszukiwania swojskich jajek po całej miejscowości, albo przywożenie ich spod cieszyński wiosek trochę nas męczyło. Tym bardziej, że terenu wokół domu sporo i aż żal go nie wykorzystać. A najbardziej przekonywało nas to, że kura zbyt wymagająca nie jest. Je prosto, warunki mieszkaniowe proste, ale oczywiście nie byle jakie.
Po za tym dziecięcia wychowujące się z takimi towarzyszami będą miały wspomnienia na całe życie.
Więc decyzja zapadła. Powstał kurnik, który w początkowym okresie przypominał bardziej saunę, a nasz miejscowy "pijaczek" stwierdził, że chętnie tam zamieszka. No jasne, szybko wyprowadziłam go z błędu.
Rodzice kupili kurki, najpierw 5 potem kolejne 4. I się zaczęło. Najpierw nieśmiało po kilka jajeczek malutkich. Potem ptaszki zaczęły się rozkręcać i teraz jak na okres jesienno-zimowy mamy codziennie 4. Jest dobrze, bo tatuś zamontował im lampkę solarną i mają najbardziej ekologiczne oświetlenie we wsi. Dzięki temu trochę je oszukujemy z tym słońcem i kurki nie przestają znosić jajeczek.
Dzieci totalnie szczęśliwe, latem biegają po jajka, zanoszą jedzenie. Szał również dla kolegów i gości (szczególnie tych miastowych:) A i jeszcze jedno. Ogłaszam wszem i wobec, że aby kury znosiły jajka nie muszą mieć koguta!
Korzyści z kur w naszym ogrodzie są jeszcze inne oprócz tych: żywieniowych, społecznych i wychowawczych. Wiosną będziemy mieć cudowny, naturalny nawóz do naszych warzywek i kwiatuszków w ogrodzie.
Łaaaaa, rozmarzyłam się, ale pewnie wiele osób pomyśli po tym poście, że zwariowałam....
Trudno :)
Znalazłam też link do artykułu, w którym za kurami i swojskimi warzywami podążają mieszkańcy "pępka świata" czyli Nowego Jorku Wysokie Obcasy - Warzywniak na dachu
fot. Marta Błażejowska
Zacząłem hodowlę od 10 kur i koguta, teraz mam 40 sztuk. Zacząłem jeść codziennie 10 jajek, to teraz podstawa mojej diety.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie trzeba koguta - proszę spojrzeć na fermy jaj. Natomiast mimo, iż jestem producentem jaj popieram aby na powrót na wsiach pojawiały się przydomowe hodowle drobiu (i nie tylko), które ostatnimi laty prawie zniknęły z wiejskiego krajobrazu.
OdpowiedzUsuńPS: Patent na gniazdo ze skrzynki super!
Sama zakupiłam w tym roku 5 kurek i koguta już się nie mogę doczekać jajek, kurki dostają pszenicę kukurydzę oraz różne warzywa i owoce na Wielkanoc powinny już się pierwsze jajka pojawić.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak podkreślasz znaczenie ekologicznej i etycznej hodowli kur oraz korzyści płynące z jedzenia jajek od lokalnych producentów. To na pewno zachęci wielu ludzi do rozważenia zmiany źródła swoich jajek na bardziej zrównoważone i odpowiedzialne.
OdpowiedzUsuń