Dzień Ziemi na co dzień
Dzień Ziemi za nami, ale to nie oznacza, że teraz nam wszystko wolno! Może właśnie w taki zwyczajny, poświąteczny dzień przyjmiemy jakieś postanowienie, wystarczy jedno. Nie po to by uratować świat, ale żeby czuć się dobrze, uczciwie jako człowiek, mieszkaniec tej Planety.
Oto moje propozycje postanowień (choć generalnie za postanowieniami nie przepadam, ale może czasami tak trzeba) :
1. Na początek zupełna podstawa - segregacja śmieci, oszczędzanie wody ( w kuchni, łazience przy myciu zębów) , prądu (instalacja energooszczędnych żarówek, ledów, które ciągną naprawdę znikome ilości prądu, pasków ledowych przy schodach zamiast tradycyjnych żarówek)
2. Zastąpienie chemicznych środków czystości - sodą. To jest moje postanowienie, które już kilkakrotnie wdrażałam w życie, z różnych względów nie wychodziło, ale teraz będę twarda. Doszłam do tego, że to tylko organizacja pracy. Trzeba w internecie kupić większą paczkę sody, w kuchni ustawiłam ładną miseczkę do której wsypuję sodę. Do czyszczenia zlewu i blatu używam "papki" z sody i wody. Działa! Nawet wszechobecne o tej porze roku mrówki (szczególnie na wsi) przestały nas atakować. Serio!
3. Nie gromadźmy zbyt wielu rzeczy. Nie są nam potrzebne. Doszłam do tego kilka lat temu po przeprowadzce, kiedy w szopie zostały mi 3 worki z wyposażeniem starego mieszkania. A ja w nowym miejscu żyłam już rok i się nie zorientowałam się, że czegokolwiek mi brakuje.
4. Kupuj rzeczy używane. Nie bój się dostać czegoś i wykorzystać ponownie. Ja odwiedzam "ciucholandy", targi staroci. Mebel w moim domu to w zasadzie rzeczy, które otrzymałam za darmo, kosztowała mnie czasami tylko ich renowacja. Dzięki temu mają historię, często bardzo ciekawą, która interesuje odwiedzających mnie znajomych.
5. Przygarnij psa lub kota. Właśnie to zrobiłam....dzięki mojej znajomej Asi, która uratowała owczarka niemieckiego błąkającego się przy drodze szybkiego ruchu. Teraz Leja jest u nas i cała rodzina za nią szalej. Asiu, dziękuję! Nie wiem czy zatrzymałabym samochód i wzięła ze sobą obcego psa. Bardzo podziwiam takich ludzi.....
6. Używam mniej kosmetyków. Tu nie odkryje Ameryki, wiele osób wiedziało to wcześniej - im więcej nakładasz na ciało, tym więcej ono potrzebuje. I znowu umiar - najważniejsza recepta we wszystkim - nudne to już trochę :)
Zwracam uwagę na skład, wybieram oliwy i oliwki, proste mydła i kremy. Peelingi robię sama , ale o tym innym razem.
5. A może ogródek? No właśnie, to ostatnio nawet modne. Ale nie o modę tu chodzi. O przyjemność zwykłą zjedzenia w niedzielny poranek jajecznicy ze szczypiorkiem z własnego ogródka lub doniczki. Zerwaniu pomidora do własnej sałaty i szpinaku. Nie musi to być gigant grządka, z której mamy zapasy na cały rok. Ważny ten mały krok.
Ostatnio słyszałam, że w przedszkolach modne są ogródki warzywne. No za moich czasów...jak to się mówi...na lekcji o nazwie praktyka tez uprawialiśmy grządki. Każdy miał swoją i musiał zasiać, plewić, podlewać , a co niektórym udało się na koniec nawet coś zebrać. No ale to było 30 lat temu i wcale nie było trendy tylko normalne.
A że warto coś posadzić a potem zebrać oto dowody.......
Przyznam, bardziej mi wychodzi zbieranie niż sadzenie, bo to domena moich dzielnych rodziców. Ale czasami też trzeba mądrze się podzielić obowiązkami, żeby była wspólna korzyść.
Zatem do dzieła, nie odstawiać na jutro tylko już dzisiaj - nie dla polityków, ekologów, ale dla siebie zadbać o swój skrawek Ziemi.I niech ten Dzień Ziemi będzie codziennie.
Oto moje propozycje postanowień (choć generalnie za postanowieniami nie przepadam, ale może czasami tak trzeba) :
1. Na początek zupełna podstawa - segregacja śmieci, oszczędzanie wody ( w kuchni, łazience przy myciu zębów) , prądu (instalacja energooszczędnych żarówek, ledów, które ciągną naprawdę znikome ilości prądu, pasków ledowych przy schodach zamiast tradycyjnych żarówek)
2. Zastąpienie chemicznych środków czystości - sodą. To jest moje postanowienie, które już kilkakrotnie wdrażałam w życie, z różnych względów nie wychodziło, ale teraz będę twarda. Doszłam do tego, że to tylko organizacja pracy. Trzeba w internecie kupić większą paczkę sody, w kuchni ustawiłam ładną miseczkę do której wsypuję sodę. Do czyszczenia zlewu i blatu używam "papki" z sody i wody. Działa! Nawet wszechobecne o tej porze roku mrówki (szczególnie na wsi) przestały nas atakować. Serio!
3. Nie gromadźmy zbyt wielu rzeczy. Nie są nam potrzebne. Doszłam do tego kilka lat temu po przeprowadzce, kiedy w szopie zostały mi 3 worki z wyposażeniem starego mieszkania. A ja w nowym miejscu żyłam już rok i się nie zorientowałam się, że czegokolwiek mi brakuje.
4. Kupuj rzeczy używane. Nie bój się dostać czegoś i wykorzystać ponownie. Ja odwiedzam "ciucholandy", targi staroci. Mebel w moim domu to w zasadzie rzeczy, które otrzymałam za darmo, kosztowała mnie czasami tylko ich renowacja. Dzięki temu mają historię, często bardzo ciekawą, która interesuje odwiedzających mnie znajomych.
5. Przygarnij psa lub kota. Właśnie to zrobiłam....dzięki mojej znajomej Asi, która uratowała owczarka niemieckiego błąkającego się przy drodze szybkiego ruchu. Teraz Leja jest u nas i cała rodzina za nią szalej. Asiu, dziękuję! Nie wiem czy zatrzymałabym samochód i wzięła ze sobą obcego psa. Bardzo podziwiam takich ludzi.....
6. Używam mniej kosmetyków. Tu nie odkryje Ameryki, wiele osób wiedziało to wcześniej - im więcej nakładasz na ciało, tym więcej ono potrzebuje. I znowu umiar - najważniejsza recepta we wszystkim - nudne to już trochę :)
Zwracam uwagę na skład, wybieram oliwy i oliwki, proste mydła i kremy. Peelingi robię sama , ale o tym innym razem.
5. A może ogródek? No właśnie, to ostatnio nawet modne. Ale nie o modę tu chodzi. O przyjemność zwykłą zjedzenia w niedzielny poranek jajecznicy ze szczypiorkiem z własnego ogródka lub doniczki. Zerwaniu pomidora do własnej sałaty i szpinaku. Nie musi to być gigant grządka, z której mamy zapasy na cały rok. Ważny ten mały krok.
Ostatnio słyszałam, że w przedszkolach modne są ogródki warzywne. No za moich czasów...jak to się mówi...na lekcji o nazwie praktyka tez uprawialiśmy grządki. Każdy miał swoją i musiał zasiać, plewić, podlewać , a co niektórym udało się na koniec nawet coś zebrać. No ale to było 30 lat temu i wcale nie było trendy tylko normalne.
A że warto coś posadzić a potem zebrać oto dowody.......
Przyznam, bardziej mi wychodzi zbieranie niż sadzenie, bo to domena moich dzielnych rodziców. Ale czasami też trzeba mądrze się podzielić obowiązkami, żeby była wspólna korzyść.
Zatem do dzieła, nie odstawiać na jutro tylko już dzisiaj - nie dla polityków, ekologów, ale dla siebie zadbać o swój skrawek Ziemi.I niech ten Dzień Ziemi będzie codziennie.
Komentarze
Prześlij komentarz