Mniszek... czyli syrop z mlecza nas ulecza
Mniszek lekarski, popularnie zwany mleczem. Razem z Martą zabieramy się do pracy.
Widmo zbierania kwiatków na łące było piękne i kuszące, ale z drugiej strony wiedziałyśmy, że to mozolna sprawa. Kwiatków trzeba zebrać naprawę dużo. Specjalnie, od tygodnia ogród czekał na nas cały żółty, bez koszenia. Ważne też, by kwiatki zbierać w jakimś ustronnym miejscu daleko od drogi (psarski ogród nadawał się więc idealnie).
Pomagał nam Łukasz, który donosił torby, a cała trójka wpadła w niezły mniszkowy trans. A i Szymon podjechał taczką. Jakże mogłabym zapomnieć, przecież przed domem wywalił wszystko na trawę.
Zbieractwo trwało jakieś 1,5 godziny (a jak powszechnie wiadomo w miłym towarzystwie, czas szybko leci) i wkrótce okazało się, że mamy wszystkiego jakieś 3 torby. W domu zważyłyśmy, wyszło ponad 4 kilo. Po połowie dla Marty i dla nas. Świetnie.
Zgodnie z zaleceniami, wyrzuciłyśmy zbiory na biały ręcznik, tak by dać czas dotychczasowym mieszkańcom na opuszczenie lokalu. Ale okazało się, że chyba wszyscy byli w pracy, bo robaczków nie było zbyt wiele.
Mniej więcej po 2 godzinach wrzuciłam wszystko do dwóch garnków i zalałam wodą (po około 1,5 -2 litry). Gotowało się to około 15 minut, a następnie na noc zostawiłam pod przykryciem. Rano, kiedy Łukasz wychodził do pracy stwierdził, że w całym domu pachnie miodem :)
Następnie przyszła pora na odcedzanie, dociskanie, żeby wyszło jak najwięcej tego cuda. Później do garnka z płynem dodałam 1,5 kilograma cukru. W różnych przepisach było różnie ( nawet 2 kilo). Doprowadzamy garnek do wrzenia , dodajemy sok z wyciśniętej cytryny i lekko gotujemy przez 2 godziny.
Następnie gorący syrop rozlewamy do wcześniej przygotowanych, wyparzonych słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem. Część tego soku eksperymentalnie zostawiłam do nalewki i zalałam spirytusem. Też dla zdrowotności. To akurat był pierwszy raz, ale jak znam życie to wyjdzie pycha :)
I tak dobrnęłam do końca mojej tegorocznej przygody z mniszkiem, do zobaczenia za rok!!!!
Przepis w telegraficznym skrócie:
- ja na około kilogram kwiatów dałam 1,5-2 litrów wody
- do tego 1,5 kilograma cukru
- jedna cytryna
I jak powyżej:
-zbieramy
-wypuszczamy robaczki
-gotujemy 15 minut i odstawiamy na noc
-odcedzamy
-gotujemy 1,5 godziny z cukrem i cytryną ( można też dodać pomarańczę)
A co do moich doświadczeń mniszkowych to piłam też doskonałe wino autorstwa właścicieli Miętowej Górki koło Zakopanego. Może też kiedyś nastawię, ale to już trochę większa filozofia dla mnie.
Autorką cudnych zdjęć jest oczywiście Marta Błażejowska, której syrop z mniszka wyszedł jasny, a mnie ciemny :)
Nasze inne kuchenne inspiracje:
Rolada łososiowa
Zobacz także:
Jak poprawnie wstać z łóżka?
Widmo zbierania kwiatków na łące było piękne i kuszące, ale z drugiej strony wiedziałyśmy, że to mozolna sprawa. Kwiatków trzeba zebrać naprawę dużo. Specjalnie, od tygodnia ogród czekał na nas cały żółty, bez koszenia. Ważne też, by kwiatki zbierać w jakimś ustronnym miejscu daleko od drogi (psarski ogród nadawał się więc idealnie).
Pomagał nam Łukasz, który donosił torby, a cała trójka wpadła w niezły mniszkowy trans. A i Szymon podjechał taczką. Jakże mogłabym zapomnieć, przecież przed domem wywalił wszystko na trawę.
Zbieractwo trwało jakieś 1,5 godziny (a jak powszechnie wiadomo w miłym towarzystwie, czas szybko leci) i wkrótce okazało się, że mamy wszystkiego jakieś 3 torby. W domu zważyłyśmy, wyszło ponad 4 kilo. Po połowie dla Marty i dla nas. Świetnie.
Mniej więcej po 2 godzinach wrzuciłam wszystko do dwóch garnków i zalałam wodą (po około 1,5 -2 litry). Gotowało się to około 15 minut, a następnie na noc zostawiłam pod przykryciem. Rano, kiedy Łukasz wychodził do pracy stwierdził, że w całym domu pachnie miodem :)
Następnie przyszła pora na odcedzanie, dociskanie, żeby wyszło jak najwięcej tego cuda. Później do garnka z płynem dodałam 1,5 kilograma cukru. W różnych przepisach było różnie ( nawet 2 kilo). Doprowadzamy garnek do wrzenia , dodajemy sok z wyciśniętej cytryny i lekko gotujemy przez 2 godziny.
Następnie gorący syrop rozlewamy do wcześniej przygotowanych, wyparzonych słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem. Część tego soku eksperymentalnie zostawiłam do nalewki i zalałam spirytusem. Też dla zdrowotności. To akurat był pierwszy raz, ale jak znam życie to wyjdzie pycha :)
I tak dobrnęłam do końca mojej tegorocznej przygody z mniszkiem, do zobaczenia za rok!!!!
Przepis w telegraficznym skrócie:
- ja na około kilogram kwiatów dałam 1,5-2 litrów wody
- do tego 1,5 kilograma cukru
- jedna cytryna
I jak powyżej:
-zbieramy
-wypuszczamy robaczki
-gotujemy 15 minut i odstawiamy na noc
-odcedzamy
-gotujemy 1,5 godziny z cukrem i cytryną ( można też dodać pomarańczę)
A co do moich doświadczeń mniszkowych to piłam też doskonałe wino autorstwa właścicieli Miętowej Górki koło Zakopanego. Może też kiedyś nastawię, ale to już trochę większa filozofia dla mnie.
Autorką cudnych zdjęć jest oczywiście Marta Błażejowska, której syrop z mniszka wyszedł jasny, a mnie ciemny :)
Nasze inne kuchenne inspiracje:
Rolada łososiowa
Zobacz także:
Jak poprawnie wstać z łóżka?
Komentarze
Prześlij komentarz